niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 1 Pustkowie Niedźwiedzia

Merida powoli się budziła, promienie słońca muskały ją po twarzy. Pokręciła nosem na samą myśl o wstawaniu. Po jakimś czasie zsunęła się z łóżka, założyła najwygodniejszą sukienkę. Poszła do łazienki i opłukała twarz zimną wodą. Uśmiechnęła się że dziś ma wolne. Wyszła na korytarz, usłyszała krzyki, a za chwilę zobaczyła uciekającą Maudie (służącą) która została zaatakowana przez trojaczki. Zrobiła się cała czerwona. Rudowłosa zaprowadziła ją do sali tronowej, w której od rana znajdowała się Elinor.
- Ja nie wytrzymam, Wasza Wysokość książęta doprowadzają mnie do zawału - mówiąc to jeszcze dyszała od biegu przez cały zamek.
 Władczyni przejęła się, bo wiedziała że chłopcy ją męczą od kilku lat.
- Czas na twoją wyczekiwany powrót do domu- powiedziała królowa. Służąca zaniemówiła- Możesz wrócić do rodziny, zwalniam cię z obowiązków na zamku DunBroch. Będziemy tęsknić, ale tak będzie lepiej.
Służąca uśmiechnęła się szeroko, ukłoniła ostatni raz i zniknęła za wielkimi drzwiami. Księżniczka także się uśmiechnęła do mamy i popędziła do stajni po drodze zabierając łuk i kołczan.
 Na jej widok Angus aż podskoczył z radości i czekając na to by wsiadła na niego i pogalopowali. Księżniczka wskoczyła na grzbiet konia i od razu popędzili. Dziewczyna nie zagłębiała się w ten las, w którym jej mama odzyskała swoją postać. Teraz galopowała wzdłuż klifu. Wiatr rozwiewał jej włosy, a zapach lasu i morza ją uspokajały. przejechała przez mały zagajnik. Stanęła jak wryta kiedy zobaczyła małą polankę ze strumieniem i niedźwiedziem. Zaraz, zaraz niedźwiedziem. Merida się zastanowiła.
- Co do licha...? -szepnęła.
Zeszła z konia i naciągnęła cięciwę łuku.
 Podeszła, i zaśmiała się pod nosem. Niedźwiedź był rzeźbą. Jej koń podszedł i prychnął na kamień. Rudowłosa dopiero teraz się zorientowała że po jej lewej stronie jest most cały drewniany ozdobiony bluszczem. Postanowiła przejść na drugą stronę, a jak już tam dotarła, zdziwiła się. Na początku lasu widniały wielkie wrota obrośnięte mchem i gałęziami i złota tabliczka na której pisało:
Tylko ten wejdzie kto posiada przyjaźń
 Nie przejęła się zbytnio przestrogą, i po prostu pchnęła bramę. Wyleciały nieznane jej czarne stworzenia. Od razu się cofnęła. Przestraszyła się. Zawróciła i zaczęła biec. Dobiegła do konia i wsiadła na niego. Pogalopowała z powrotem do zamku. W końcu dotarli. Stanęła obok Angusa i zaczęła zdejmować mu siodło.
- Jak nazwiemy tam to miejsce? - spytała się dziewczyna konia. Rumak tylko podszedł do niej i chrapkami przytulił się do jej twarzy.
 - Ja też tak sądzę że te miejsce musi się nazywać pustkowie niedźwiedzia- powiedziała i popędziła do zamku.

2 komentarze:

  1. Hmmmm Ciekawy blog!!Kto będzie tym szczęściarzem i zostanie chłopakiem Meridy hehe?A w ogóle skąd wzięły się te wrota....?No dobra pisz szybko następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam, że zaciekawił mnie ten blog. Zniecierpliwością czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń