czwartek, 24 grudnia 2015

Rozdział 6

- Wiesz o co im chodziło?- spytała ruda wychodząc już z dworu.
- O bramę, a ty wiesz gdzie jest - wytłumaczył, pomagając jej wsiąść na konia.
-  Ja? Skąd ty wiesz że ja wiem gdzie jest?- zaczęła wymachiwać rękami na różne strony, on zaczął się śmiać z jej dziwnej miny, ona z fochem przyśpieszała.
- Może jak nadążysz za mną to ci pokaże gdzie jest- krzyczała do niego z oddali, a potem zaczęła się śmiać. To go zmobilizowało i ruszył galopem za nią. Gnali tak przez las, aż dotarli do miejsca które swoją atmosferą przerażało księżniczkę.
- Wiesz że tam się nie da wejść - zapytała.
- Nie próbowałaś z przyjacielem- stwierdził.
Zatrzymali się, Merida automatycznie złapała rękę chłopaka kiedy uchylił jedno skrzydło drzwi. Tym razem było inaczej nic strasznego nie wypadło, jednak to miejsce miało dziwną atmosferę. Przedzierali się przez zarośla, ruda stanęła jak wryta. To co znajdowało się przed nią budziło w niej sprzeczne uczucia. Nie wiedziała czy ma być smutna czy szczęśliwa. Podeszła bliżej dotknęła dłonią jednego z kamieni. Teraz sobie to uświadomiła jest w miejscu przemiany jej mamy w człowieka. Zaczęła chodzić dokoła kręgu i wirować. Nawet nie wiadomo kiedy zaczęła podśpiewywać. Także nie zauważyła kiedy chłopach oparł się o jeden z kamieni plecami i obserwować ją. Podszedł do niej chwycił ją ponownie za rękę, pocałował w policzek i pociągną ją w tylko jemu znanym kierunku. Kroczyli...