- Wiesz o co im chodziło?- spytała ruda wychodząc już z dworu.
- O bramę, a ty wiesz gdzie jest - wytłumaczył, pomagając jej wsiąść na konia.
- Ja? Skąd ty wiesz że ja wiem gdzie jest?- zaczęła wymachiwać rękami na różne strony, on zaczął się śmiać z jej dziwnej miny, ona z fochem przyśpieszała.
- Może jak nadążysz za mną to ci pokaże gdzie jest- krzyczała do niego z oddali, a potem zaczęła się śmiać. To go zmobilizowało i ruszył galopem za nią. Gnali tak przez las, aż dotarli do miejsca które swoją atmosferą przerażało księżniczkę.
- Wiesz że tam się nie da wejść - zapytała.
- Nie próbowałaś z przyjacielem- stwierdził.
Zatrzymali się, Merida automatycznie złapała rękę chłopaka kiedy uchylił jedno skrzydło drzwi. Tym razem było inaczej nic strasznego nie wypadło, jednak to miejsce miało dziwną atmosferę. Przedzierali się przez zarośla, ruda stanęła jak wryta. To co znajdowało się przed nią budziło w niej sprzeczne uczucia. Nie wiedziała czy ma być smutna czy szczęśliwa. Podeszła bliżej dotknęła dłonią jednego z kamieni. Teraz sobie to uświadomiła jest w miejscu przemiany jej mamy w człowieka. Zaczęła chodzić dokoła kręgu i wirować. Nawet nie wiadomo kiedy zaczęła podśpiewywać. Także nie zauważyła kiedy chłopach oparł się o jeden z kamieni plecami i obserwować ją. Podszedł do niej chwycił ją ponownie za rękę, pocałował w policzek i pociągną ją w tylko jemu znanym kierunku. Kroczyli...
czwartek, 24 grudnia 2015
czwartek, 23 kwietnia 2015
Uwaga, dużo nowego !!!!
Ja czyli Hania i Krech w między czasie założyliśmy dwa osobne blogi.
Krecha prowadzi go sama i tu link :
http://elsa-i-jack.blogspot.com/
Ja prowadzę bloga z Marti Frost o to link:
http://jelsanalodzie.blogspot.com/
Myślę że będzie następny rozdział tylko będziecie musieli trochę poczekać
Hania
piątek, 17 kwietnia 2015
Ratunku, jest coraz gorzej!!!
Mamy brak pomysłów, może wy macie jakiś pomysł? Jak tak to proszę pisać w komentarzach!!!
Nie chcemy robić wam przykrości, ale jak brak nam pomysłów oraz jest tak mało czytelników zostawimy bloga na pastwę losu. To tylko od was zależne, czy ten blog przetrwa. Pomysły naszych czytelników są dla nas ważne, ponieważ dzięki nim możemy pisać dalej. Wiemy, że wszyscy mają jakieś własne wyobrażenia przyszłości tego bloga i chciałyśmy tak jakby go "ulepszyć" z Waszą pomocą.
Pomóżcie, jeśli Wam również zależy...
~Hania
~Krecha
(Przypis od Krechy: Nie chcę zawieszać bloga po raz trzeci)
piątek, 3 kwietnia 2015
Rozdział 5 Senne Duchy
Jechali wielką polaną w stronę lasu, ścigali się kto pierwszy tam dotrze. Na okrągło się wyprzedzali. W pewnym momencie Merida przyspieszyła i, gdyby nie natychmiastowy krzyk Evana, spadłaby z urwiska. Zatrzymała się milimetry od gigantycznej otchłani. Kazała Angusowi powoli się wycofać, co też koń uczynił. Przerażona zeszła z konia, i podeszła do chłopaka, który również już nie był na koniu. Wpatrywał się w coś, ale Merida nie wiedziała do końca w co. Zamachała mu przed oczami ręką. Nie zareagował.
- Halo? Żyjesz?-krzyknęła, a on się otrząsnął.
- Tak jest, księżniczko. Jestem żywy.
- No i dobrze. A teraz wytłumacz, co tam takiego jest, ważniejszego i lepszego ode mnie?- spytała, pokazując palcem w bok, w miejsce gdzie wcześniej patrzył Evan.
- Tam jest to miejsce które ci chce pokazać - powiedział i wsiadł na wierzchowca z powrotem.
- Ja tam nic nie widzę - Merida podrapała się w głowę i poszła w ślady chłopaka.
- Jak ja mam ci to wytłumaczyć?- spytał sam siebie.
- Normalnie, a jak niby?
- Łatwiej będzie ci pokazać. Jedźmy- Evan ruszył, a księżniczka za nim.
- Ja na twoim miejscu bym tam nie stał- powiedział Evan, podając jej miecz.
- Po co mi to?- zdziwiła się.
- Na to- pokazał ruchem dłoń na nagrobek koło rudej, ona podniosła jedną brew do góry, patrząc się pytająco na niego.
- Aaaa...!- krzyknęła czując jak coś ściska jej lewą kostkę, automatycznie ścięła to mieczem.
- Mówiłem- zaśmiał się pod nosem.
- Co to było?
- Nie widać? Żywy trup. Idziemy, bo przyciągniesz ich więcej.
Evan zszedł z konia i przywiązał lejce do balustrady dziewczyna zrobiła to samo. Chłopak chwycił ją za rękę.
- Co ty robisz?- szarpnęła się, ale on jej nie puścił, podszedł do drzwi, otworzył je, a ich oczom ukazał się długi korytarz z czerwony dywanem, oświetlony pochodniami. Po obu stronach wisiały obrazy, które wydawały się bardzo rzeczywiste.
- Gdzie my jesteśmy?- spytała księżniczka.
- W Dalekim Dworze- powiedział krótko.
- Co jest w nim takiego, oprócz trupów które na wejściu chcą już zabić?- pytała dalej.
- Zobaczysz- nie miał chęci już jej wszystkiego tłumaczyć, więc przyśpieszył kroku, pchnął drzwi na oścież i wpuścił towarzyszkę do środka dużej komnaty z wielkim kominkiem, nad którym wisiał wielki portret jakiegoś dostojnego.
- Kto to?- spytała Merida, patrząc na wprost obiektu.
- To dziadek Artis- wszedł w głąb pomieszczenia. Zapraszającym gestem pomachał ręką.
- Jak Artis i to także twój- sprecyzowała.
- Nie do końca. Artis została oddana moim rodzicom kiedy miała niecały roczek- spuścił głowę.
- Dlaczego? - zaskoczyła ją wypowiedź bruneta.
- Artis jest tak na prawdę księżniczką- wydusił.- A ci co ją oddali, kazali trzymać ten sekret przed nią, ponieważ niby ciągle szukają ją wrogowie jej biologicznego ojca- dokończył.
- Nic jej nie powiem, obiecuję- podeszła do niego i razem wpatrywali się w arcydzieło.
- Chcesz poznać go i jego rodzinę? - zapytał.
- On chyba dawno umarł- zdziwiła się kolejny raz.
- Nie dla tego dworu- uśmiechnął się, niebieskooka podniosła jedną brew.
- Duchy żyjące w Dalekim Dworze, chcemy z wami porozmawiać!- jak na zawołanie z obrazów wyłoniły się dwie najstarsze osobistości domostwa, stanęły naprzeciw gości.
- Co cię tu sprowadza, Evanie? - spytał duch mężczyzny.
- Chciałem wam przedstawić księżniczkę DunBroch, Meridę - przedstawił ją zjawom.
- Miło was poznać- dziewczyna opanowywała strach, wewnątrz piszczała jak kiedyś kiedy spotkała Mor'du.
- Musimy was poinformować o tym, że jesteście oboje związani przepowiednią- powiedział duch kobiety, babci Artis.
- Jaką przepowiednią? - spytał się brązowooki.
- Wiemy że nie powinniśmy, ale tak będziecie bardziej bezpieczni- powiedzieli w tym samym czasie.
- Mamy się bać?- spytała Merida.
- Nie, moja kochana, oto ona - pokazała na otwartą księgę leżącą na stole przy ścianie, podeszli tam i zaczęli czytać:
- To o was, dzieci, przepowiednia- powiedziała dama.- Pamiętajcie o niej dobrze- oboje przytaknęli.
- A teraz musimy iść spać, to nie na to nas przeklęli byśmy śnili przyszłość - dopowiedział duch dziadka i zniknął wraz ze swoją żoną.
- Poznałaś przed chwilą senne duchy- powiedział do Meridy Evan, uśmiechając się przy tym.
-----------------------------------------------------------------------------------------
- Halo? Żyjesz?-krzyknęła, a on się otrząsnął.
- Tak jest, księżniczko. Jestem żywy.
- No i dobrze. A teraz wytłumacz, co tam takiego jest, ważniejszego i lepszego ode mnie?- spytała, pokazując palcem w bok, w miejsce gdzie wcześniej patrzył Evan.
- Tam jest to miejsce które ci chce pokazać - powiedział i wsiadł na wierzchowca z powrotem.
- Ja tam nic nie widzę - Merida podrapała się w głowę i poszła w ślady chłopaka.
- Jak ja mam ci to wytłumaczyć?- spytał sam siebie.
- Normalnie, a jak niby?
- Łatwiej będzie ci pokazać. Jedźmy- Evan ruszył, a księżniczka za nim.
Jechali wzdłuż przepaści, aż zobaczyli wielki dwór zbudowany na skraju urwiska. Dziewczyna z szoku otworzyła usta.
- To tu?- zapytała, już stojąc na ziemi. - Ja na twoim miejscu bym tam nie stał- powiedział Evan, podając jej miecz.
- Po co mi to?- zdziwiła się.
- Na to- pokazał ruchem dłoń na nagrobek koło rudej, ona podniosła jedną brew do góry, patrząc się pytająco na niego.
- Aaaa...!- krzyknęła czując jak coś ściska jej lewą kostkę, automatycznie ścięła to mieczem.
- Mówiłem- zaśmiał się pod nosem.
- Co to było?
- Nie widać? Żywy trup. Idziemy, bo przyciągniesz ich więcej.
Evan zszedł z konia i przywiązał lejce do balustrady dziewczyna zrobiła to samo. Chłopak chwycił ją za rękę.
- Co ty robisz?- szarpnęła się, ale on jej nie puścił, podszedł do drzwi, otworzył je, a ich oczom ukazał się długi korytarz z czerwony dywanem, oświetlony pochodniami. Po obu stronach wisiały obrazy, które wydawały się bardzo rzeczywiste.
- Gdzie my jesteśmy?- spytała księżniczka.
- W Dalekim Dworze- powiedział krótko.
- Co jest w nim takiego, oprócz trupów które na wejściu chcą już zabić?- pytała dalej.
- Zobaczysz- nie miał chęci już jej wszystkiego tłumaczyć, więc przyśpieszył kroku, pchnął drzwi na oścież i wpuścił towarzyszkę do środka dużej komnaty z wielkim kominkiem, nad którym wisiał wielki portret jakiegoś dostojnego.
- Kto to?- spytała Merida, patrząc na wprost obiektu.
- To dziadek Artis- wszedł w głąb pomieszczenia. Zapraszającym gestem pomachał ręką.
- Jak Artis i to także twój- sprecyzowała.
- Nie do końca. Artis została oddana moim rodzicom kiedy miała niecały roczek- spuścił głowę.
- Dlaczego? - zaskoczyła ją wypowiedź bruneta.
- Artis jest tak na prawdę księżniczką- wydusił.- A ci co ją oddali, kazali trzymać ten sekret przed nią, ponieważ niby ciągle szukają ją wrogowie jej biologicznego ojca- dokończył.
- Nic jej nie powiem, obiecuję- podeszła do niego i razem wpatrywali się w arcydzieło.
- Chcesz poznać go i jego rodzinę? - zapytał.
- On chyba dawno umarł- zdziwiła się kolejny raz.
- Nie dla tego dworu- uśmiechnął się, niebieskooka podniosła jedną brew.
- Duchy żyjące w Dalekim Dworze, chcemy z wami porozmawiać!- jak na zawołanie z obrazów wyłoniły się dwie najstarsze osobistości domostwa, stanęły naprzeciw gości.
- Co cię tu sprowadza, Evanie? - spytał duch mężczyzny.
- Chciałem wam przedstawić księżniczkę DunBroch, Meridę - przedstawił ją zjawom.
- Miło was poznać- dziewczyna opanowywała strach, wewnątrz piszczała jak kiedyś kiedy spotkała Mor'du.
- Musimy was poinformować o tym, że jesteście oboje związani przepowiednią- powiedział duch kobiety, babci Artis.
- Jaką przepowiednią? - spytał się brązowooki.
- Wiemy że nie powinniśmy, ale tak będziecie bardziej bezpieczni- powiedzieli w tym samym czasie.
- Mamy się bać?- spytała Merida.
- Nie, moja kochana, oto ona - pokazała na otwartą księgę leżącą na stole przy ścianie, podeszli tam i zaczęli czytać:
"Tam gdzie dwie drogi się spotykają, tam gdzie tajemniczym świat. Jednak trzeba pamiętać że zło jest wszędzie, będzie trzeba chronić osoby które się kocha bo inaczej wszystko co kwitnie zamieni się pogorzelisko, ruda waleczna i szlachetny buntownik staną ramię w ramię, żeby uspokoić fale nienawiści''
- To o was, dzieci, przepowiednia- powiedziała dama.- Pamiętajcie o niej dobrze- oboje przytaknęli.
- A teraz musimy iść spać, to nie na to nas przeklęli byśmy śnili przyszłość - dopowiedział duch dziadka i zniknął wraz ze swoją żoną.
- Poznałaś przed chwilą senne duchy- powiedział do Meridy Evan, uśmiechając się przy tym.
-----------------------------------------------------------------------------------------
Chciałabym poprosić o pomoc, ponieważ skończyły mi się sensowne pomysły na dalszy ciąg wydarzeń,
więc proszę, żebyście mi dali jakieś wątki, które mogłabym wykorzystać by ta opowieść
nie była nijaka i żebyście się cieszyli czytaniem oraz mieli własny wkład w bloga.
Hania
poniedziałek, 23 marca 2015
Rozdział 4 Pierwsza, długa rozmowa
- Czy tylko mi się wydaje, że moja mama wtrąca się w moje życie?- pytała się oburzona Merida, krocząc u boku Artis wielkim korytarzem do swojej komnaty.
- To twoja mama, troszczy się o ciebie- odpowiedziała jej blondynka, wzruszając ramionami.
- Ja tak nie chcę!- krzyknęła księżniczka.
- Zachowujesz się jak mój brat. On ciągle robi na przekór rodzicom - prychnęła blondynka a za to ruda uśmiechnęła się pod nosem.
- Jaki jest Evan?- ruda bez zastanowienia zadała pytanie po czym walnęła się ręką w czoło ale było za późno, bo Artis zaczęła mówić.
- A czemu pytasz? Zrobił ci coś w czasie podróży? Przemówię mu do rozumu- już zacierała ręce.
- Nie, nie, nic mi nie zrobił, po prostu chciałabym go lepiej poznać- powiedziała obojętnie, a tak na prawdę marzyła w duchu żeby z nim dużej porozmawiać.
- Aha- odpowiedziała z powątpiewaniem Artis- On zawsze przeżywa jakiś dziwne przygody, umie się dogadać prawie z każdym...- nagle ze zakrętu wyłonił się właśnie on.
- Jak się czują miłe damy?- zapytał i ukłonił się.
- Nie miało cię tu być- sfrustrowana błękitnooka skrzyżowała ręce na piersiach i patrzyła pytająco na chłopaka.
- Tak, wiem, ale praca z ojcem mnie nudzi, więc poprosiłem o inne zajęcie, a król przydzielił mnie do ochrony księżniczki- uśmiechnął się do dziewczyn.
-Ale...- zezłościła się Artis.
- Jak ty tak łatwo dostałeś inne zadanie?- wtrąciła się Merida.
- Nie było łatwo, bo twój tata jest bardzo dobry we władaniu mieczem- otarł niewidoczne kropelki potu z czoła.
- Dobra, ale teraz nie jesteś potrzebny, może później- rudowłosa przeszła obok i dała mu kuksańca w ramię.
- Chodź Artis- machnęła ręką, żeby poszła za nią.
- Zrobiłaś mi to specjalnie- powiedział to cicho Evan do siostry.
- Ja tylko chce mieć przyjaciółkę- pokazała mu język.
- Zołza- prychnął.
- Mężczyźni kochają zołzy!- dodała księżniczka.
Dziewczyny zaczęły się śmiać i weszły do pokoju.
- O co mu chodziło?
- Eee tam on taki jest nie przejmuj się nim, a o co ci chodziło, z tym pytaniem? Nie mów mi że ...- nie dokończyła bo zobaczyła wyraz twarzy Meridy, ale po chwili powiedziała to blondynka dokończyła.
- Podoba ci się prawda?
- Skąd Ci to przyszło do głowy?!
- Widzę, wciąż gdy słyszysz jego imię błyszczą Ci się oczy, uśmiechasz się tak specyficznie i nabierasz rumieńców.
- To tylko zauroczenie...
- To mu to powiedz!
- Żeby miał mnie za idiotkę? I jeszcze miał satysfakcję że wygrał? O nie! Jestem księżniczką.
- To chcesz żeby tak odszedł? Być może na zawsze? Nie wiadomo gdzie?! On nie usiedzi w jednym miejscu zbyt długo...- ostrzegła ją przyjaciółka.
- Jeśli to da mu szczęście, to tak.
- Może z nim porozmawiasz?- powiedziała blondynka patrząc przez okno.
- Na taki temat? Chyba śnisz!
- On właśnie jest koło stajni, może go zaprosisz na przejażdżkę- zaproponowała Artis.
- Mogło by to się udać?- spytała ruda.
- Jak nie spróbujesz, to się nie dowiesz, czy warto było- błękitnooka podeszła do dziewczyny.
- Raz kozie śmier - szepnęła księżniczka i przytuliła dziewczynę obok- Dziękuje- podziękowała i już jej nie było.
Schodziła z ostatnich schodów, dopiero teraz sobie uświadomiła że nie wie co powiedzieć. Przystanęła i po chwili namysłu uznała, że powinna porwać ją chwila. Podeszła do niego i stuknęła go palcem w plecy, bo stał do niej tyłem. Po chwili się odwrócił.
- Kogo ja tu widzę- powiedział z zachwytem- Co cię tu sprowadza?- zapytał Evan.
- Chce pojechać na przejażdżkę. Znasz jakieś ciekawe miejsce?
- Tak, niedaleko, a co?
- Pojedziesz tam ze mną?
- Z miłą chęcią tylko przyprowadzę konie- poinformował dziewczynę.
Po chwil był z Angusem ale jego konia nie było.
- Gdzie twój koń?- zapytała Merida.
- Ona nie lubi siedzieć w stajni, więc jest obok niej.
Zagwizdał, a zza murów wyłoniła się klacz o izabelowatej maści, była piękna.
- Jak się nazywa?- spytała dziewczyna, drapiąc ją leciutko przy uchu.
- Rowena- odpowiedział Evan, zakładając klaczy siodło.
- Jedziemy?- spytali się w tym samym czasie, zaśmiali się i ruszyli.
- To twoja mama, troszczy się o ciebie- odpowiedziała jej blondynka, wzruszając ramionami.
- Ja tak nie chcę!- krzyknęła księżniczka.
- Zachowujesz się jak mój brat. On ciągle robi na przekór rodzicom - prychnęła blondynka a za to ruda uśmiechnęła się pod nosem.
- Jaki jest Evan?- ruda bez zastanowienia zadała pytanie po czym walnęła się ręką w czoło ale było za późno, bo Artis zaczęła mówić.
- A czemu pytasz? Zrobił ci coś w czasie podróży? Przemówię mu do rozumu- już zacierała ręce.
- Nie, nie, nic mi nie zrobił, po prostu chciałabym go lepiej poznać- powiedziała obojętnie, a tak na prawdę marzyła w duchu żeby z nim dużej porozmawiać.
- Aha- odpowiedziała z powątpiewaniem Artis- On zawsze przeżywa jakiś dziwne przygody, umie się dogadać prawie z każdym...- nagle ze zakrętu wyłonił się właśnie on.
- Jak się czują miłe damy?- zapytał i ukłonił się.
- Nie miało cię tu być- sfrustrowana błękitnooka skrzyżowała ręce na piersiach i patrzyła pytająco na chłopaka.
- Tak, wiem, ale praca z ojcem mnie nudzi, więc poprosiłem o inne zajęcie, a król przydzielił mnie do ochrony księżniczki- uśmiechnął się do dziewczyn.
-Ale...- zezłościła się Artis.
- Jak ty tak łatwo dostałeś inne zadanie?- wtrąciła się Merida.
- Nie było łatwo, bo twój tata jest bardzo dobry we władaniu mieczem- otarł niewidoczne kropelki potu z czoła.
- Dobra, ale teraz nie jesteś potrzebny, może później- rudowłosa przeszła obok i dała mu kuksańca w ramię.
- Chodź Artis- machnęła ręką, żeby poszła za nią.
- Zrobiłaś mi to specjalnie- powiedział to cicho Evan do siostry.
- Ja tylko chce mieć przyjaciółkę- pokazała mu język.
- Zołza- prychnął.
- Mężczyźni kochają zołzy!- dodała księżniczka.
Dziewczyny zaczęły się śmiać i weszły do pokoju.
- O co mu chodziło?
- Eee tam on taki jest nie przejmuj się nim, a o co ci chodziło, z tym pytaniem? Nie mów mi że ...- nie dokończyła bo zobaczyła wyraz twarzy Meridy, ale po chwili powiedziała to blondynka dokończyła.
- Podoba ci się prawda?
- Skąd Ci to przyszło do głowy?!
- Widzę, wciąż gdy słyszysz jego imię błyszczą Ci się oczy, uśmiechasz się tak specyficznie i nabierasz rumieńców.
- To tylko zauroczenie...
- To mu to powiedz!
- Żeby miał mnie za idiotkę? I jeszcze miał satysfakcję że wygrał? O nie! Jestem księżniczką.
- To chcesz żeby tak odszedł? Być może na zawsze? Nie wiadomo gdzie?! On nie usiedzi w jednym miejscu zbyt długo...- ostrzegła ją przyjaciółka.
- Jeśli to da mu szczęście, to tak.
- Może z nim porozmawiasz?- powiedziała blondynka patrząc przez okno.
- Na taki temat? Chyba śnisz!
- On właśnie jest koło stajni, może go zaprosisz na przejażdżkę- zaproponowała Artis.
- Mogło by to się udać?- spytała ruda.
- Jak nie spróbujesz, to się nie dowiesz, czy warto było- błękitnooka podeszła do dziewczyny.
- Raz kozie śmier - szepnęła księżniczka i przytuliła dziewczynę obok- Dziękuje- podziękowała i już jej nie było.
- Kogo ja tu widzę- powiedział z zachwytem- Co cię tu sprowadza?- zapytał Evan.
- Chce pojechać na przejażdżkę. Znasz jakieś ciekawe miejsce?
- Tak, niedaleko, a co?
- Pojedziesz tam ze mną?
- Z miłą chęcią tylko przyprowadzę konie- poinformował dziewczynę.
Po chwil był z Angusem ale jego konia nie było.
- Gdzie twój koń?- zapytała Merida.
- Ona nie lubi siedzieć w stajni, więc jest obok niej.
Zagwizdał, a zza murów wyłoniła się klacz o izabelowatej maści, była piękna.
- Jak się nazywa?- spytała dziewczyna, drapiąc ją leciutko przy uchu.
- Rowena- odpowiedział Evan, zakładając klaczy siodło.
- Jedziemy?- spytali się w tym samym czasie, zaśmiali się i ruszyli.
Subskrybuj:
Posty (Atom)